czwartek, 13 października 2016

Mistrzostwa Świata z 48 drużynami, czyli jak zepsuć wspaniałe widowisko

          Ostatnimi czasy, największe federacje piłkarskie coraz bardziej starają się forsować idee międzynarodowych rozgrywek, z coraz to większą ilością uczestników. Wielu ludziom wydaje się, że ta tendencja zaczęła się przed ME w tym roku, ale to totalna nie prawda. Taki trend można bowiem obserwować od wielu, wielu lat. W sumie to od początku wszystkich poważnych rozgrywek. Przyjrzyjmy się zatem temu, jak zmieniała się liczba zespołów w największych piłkarskich imprezach przez wszystkie lata ich istnienia i zastanówmy się jakie są skutki tych zmian.
          Na początek weźmy pod lupę Mistrzostwa Świata. Popularna formuła 32 drużyn wcale nie jest tak stara jak się wydaje. Ale od początku, w pierwszych oficjalnych MŚ udział wzięło 13 reprezentacji. Od 1934 do 1978 roku, było już w turnieju finałowym ekip 16. Wreszcie w 1982 roku, przed mistrzostwami w Hiszpanii, ustalono, że tym razem uczestniczyć w rozgrywkach będą 24 drużyny. Za tą decyzją stało spopularyzowanie telewizji oraz chęć zwiększenia szans i udziałów krajów spoza Europy. Szybko ktoś zorientował się, że z organizowania Mundialu są dobre pieniążki i 16 lat później nastąpiła zmiana, która funkcjonuje do dziś, czyli wprowadzenie modelu 32 drużyn. Tutaj się na chwile zatrzymajmy. Czy przy takiej ilości reprezentacji poziom turnieju jest odpowiednio wysoki? Moim zdaniem tak. Każdy kontynent ma sensowną liczbę reprezentantów, nie ma makabrycznie wysokich wygranych, poza kilkoma przypadkami, gdzie faktycznie dostały się słabe drużyny i zebrały lekki wpierdol (Brazylia  ;)). Obecna formuła MŚ jest więc w mojej opinii sensowna i dobrze się sprawuje. Zupełnie inaczej sprawa wygląda jeśli chodzi o Mistrzostwa Europy. Historia tych rozgrywek także obfituje w ciągłe zwiększanie liczby uczestników, choć tutaj z początku udział brały 4 reprezentacje. Przez lata dodawano więcej i więcej miejsc, niczym miejsc pracy w polskich McDonaldach, aż wreszcie ktoś uderzył się w głowę o coś twardego i wpadł na świetny pomysł ME z 24 drużynami. Jak się to skończyło chyba mówić nie muszę, najbrzydsze mistrzostwa jakie było mi dane oglądać, bardzo słabe drużyny murujące własną bramkę, których pomysłem na grę było ciągłe wrzucanie piłki w pole karne przeciwnika. Albania na ME? Proszę bardzo. Irlandia Północna? Czemu nie. A, no i jeszcze wychodzenie z 3 miejsca w grupie na 4 drużyny. Idiotyzm. Głupota. Schodzenie poziomem do Pucharu Tymbarka. A teraz to samo chcą zrobić z MŚ.
          Co stoi za tymi ruchami? Tylko jedno - pieniądze. Innych przesłanek nie widzę. Zawsze emocjonowałem się rozgrywkami takimi jak MŚ czy ME, ale Euro 2016 było istną katorgą dla fanów footballu. Dopuszczając do prestiżowych imprez słabe drużyny szkodzi się widowisku, oczywiście, każdy zasługuje na prawo do gry na nich, jeśli się do nich dostanie, ale liczba miejsc powinna być mocno ograniczona, a eliminacje wymagające. Nie powinno być sytuacji w której o grę w LM walczy Legia Warszawa i Dundalk. Dlaczego? Polecam skrót meczu tej pierwszej ekipy z Borussią Dortmund. Wstęp +18 ;)

wtorek, 4 października 2016

Reprezentacja Polski - faworyt czy przeciętniak?

       
Na jakim poziomie jest obecnie nasza reprezentacja? Czego od niej oczekujemy? Czy jesteśmy już w czołówce drużyn narodowych? Takie pytania zaczęły rodzić się od zakończenia Euro 2016 we Francji, gdzie Polacy doszli aż do ćwierćfinału. Jako, że mamy w zwyczaju szybko się "podpalać", ludzie uznali, że skoro był ćwierćfinał, to jesteśmy w ósemce najlepszych drużyn w Europie. Czy takie stwierdzenie jest słuszne? No powiedziałbym, że nie bardzo. Zgodzę się, że dobrze nam poszło, ale z czystym sumieniem muszę przyznać, że powinniśmy odpaść już w meczu ze Szwajcarią. Po grze Polaków, opartej głównie na bardzo dobrej defensywie ciężko obiektywnie ustawić ich w gronie najlepszych. Jak dobrzy więc jesteśmy?
          Patrząc na to ilu piłkarzy z naszej reprezentacji gra w dobrych klubach, można faktycznie zauważyć docenienie naszych rodaków przez zachodnie drużyny. Mamy Lewego w Bayernie, Milika w Napoli, Glika w Monaco, itd. Czy jest to wyznacznik siły kadry?  W pewien sposób tak, lecz spójrzmy na reprezentacje Holandii, w której grają bardzo znane nazwiska, cenione na rynku, a mimo to drużyna narodowa osiąga fatalne rezultaty. Reprezentacja Polski ma solidnych zawodników, chociaż moim zdaniem nie na każdej pozycji. Największy brak odczuwam na środku pomocy, brakuje nam kreatywnego, ofensywnego, grającego odważnie piłkarza, który byłby podpięty do linii ataku i łączył z nią formacje defensywne. Krychowiak nie jest w stanie sam rozprowadzać akcji i nigdy nie stanie się klasowym playmakerem. Zieliński natomiast nie pokazał jeszcze nic specjalnego. Tak samo nie przekonują mnie skrzydłowi. Grosicki i Błaszczykowski to solidni gracze, ale daleko im do topki. Najważniejsza jest jednak sama gra reprezentacji, taktyka, zgranie. Tutaj Polska jak wcześniej wspomniałem prezentuje się średnio, zwłaszcza w ataku. Brakuje płynnej gry piłką z przodu, nie wiadomo też, czy Pazdan i Glik zaliczyli turniej życia i ich forma nie zacznie spadać z każdym meczem.
         Podsumowując, uważam że naszej reprezentacji daleko do czołówki. Jesteśmy co najwyżej dobrym zespołem, jednak przyrównywanie nas do Hiszpanii czy Niemiec może nam tylko zaszkodzić. Z chłopaków trzeba zdjąć bezsensowną presję, dać im robić swoje. Mamy dobrego selekcjonera i oby nie brakowała chłopakom serca do walki, bo tym mogą nadrobić wszelkie braki.